Czego nie mówić osobom z zaburzeniami odżywiania?

-Nie komentujemy ich wyglądu, ani wyglądu innych osób z otoczenia. Nawet jeśli miałyby pozytywny wydźwięk. Osoba z takimi problemami potrafi odebrać komentarz „dobrze wyglądasz” jako informację o tym, że na pewno przytyła.

-Nie namawiamy do jedzenia! To bardzo ważne. Osoba chora może czuć, że wchodzimy w jej przestrzeń, burzymy jej plan, wywieramy presję. Dojście do zdrowia wymaga czasu i jest bardzo trudnym procesem. Bądźmy wyrozumiali i nie pośpieszajmy. Wszystko stanie się we właściwym czasie. W zaburzeniach odżywiania czasem jest tak, że przybranie na wadze nie idzie w parze z wyzdrowieniem. Można mieć wagę w normie, a w głowie nadal chorować, albo odwrotnie- wyzdrowieć „emocjonalnie”, ale jeszcze nie móc osiągnąć odpowiedniej wagi. Nie ustawiajmy więc liczby na wadze jako wskaźnika weryfikującego stan chorego.

-Nie wzbudzamy poczucia winy. Warto komunikować, że się martwimy i że  w razie czego służymy pomocą, ale jednocześnie nie używajmy szantażu emocjonalnego. Wszystkie zarzuty „tak się o ciebie martwię, że nie mogę efektywnie pracować” lub co gorsza „zobacz co robisz ze swoją własną matką, jestem w fatalnym stanie” mogą spowodować ogromne poczucie winy i w konsekwencji dodatkowe obniżenie samooceny. Biorąc pod uwagę fakt, że niska samoocena jest często jedną z przyczyn ED (eating disorders ang. skrót), dobrze byłoby nie pogłębiać problemu.

 -Nie komentujemy kwestii związanych z jedzeniem, zwłaszcza w bezpośrednim odniesieniu do osoby chorej. Spostrzeżenia w stylu „jesz mało tłuszczu” „widzę, że nie jesz mięsa, czemu?” wysyłają sygnał do osoby chorej, że zwracamy baczną uwagę na jej sposób jedzenia i ją na tej podstawie oceniamy. To burzy poczucie bezpieczeństwa.

-Nie zmuszamy do skorzystania z pomocy psychoterapeuty/psychiatry.  Zgłoszenie się do specjalisty jest ważne. W wielu przypadkach wręcz niezbędne. Im bardziej jednak namawiamy tym często gorszy skutek osiągamy. Do decyzji o podjęciu psychoterapii trzeba dojrzeć. Jakiekolwiek leczenie na siłę nie ma po prostu sensu, ponieważ pierwszym krokiem i tak zawsze jest wykazanie inicjatywy i dostrzeżenie problemu przez osobę chorą. W momencie kiedy dojrzeje ona już do pracy terapeutycznej, wyniesie z niej odpowiednie korzyści

-Nie straszymy! Np. „Zniszczysz sobie zdrowie. Słyszałam o osobach, które na skutek zaburzeń odżywiania nabawiły się poważnych problemów zdrowotnych”, „Jeśli nie przytyjesz to zatrzyma ci się okres i nie będziesz mogła mieć dzieci”, „Ludzie będą się od ciebie odsuwać, bo nie zniosą tego, że wszystko kręci się wokół jedzenia”, „Za ileś lat spojrzysz wstecz i zobaczysz, że zmarnowałaś sobie życie”. Po pierwsze- żadna z tych rzeczy nie musi się wydarzyć. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy osoby chore zmagają się później z różnymi konsekwencjami zdrowotnymi, są samotne, bezpłodne, mają poczucie zmarnowanych lat życia, ale nie dzieje się to zawsze, a jedynie w przypadku trudnych do wyleczenia zaburzeń odżywiania i chorych pozostawionych bez pomocy. Może to spowodować sytuację, w której osoba z ED zacznie tak bardzo bać się nieuchronnych konsekwencji, albo tego, że już one nastąpiły, że poczuje się sparaliżowana lękiem.